Przejdź do głównej zawartości

Promyk

 Witajcie Kochani!

Na samym początku chciałem Was serdecznie przeprosić za to, że zakończyłem wpis tak w połowie wątku w jakże kulminacyjnym momencie. Mam przynajmniej nadzieję, że nie zamartwialiście się o mnie. Mogliście się domyśleć, że historia ta ma happy end, bo stworzyłem dla was poprzedniego jak i obecnego posta. Co oznacza jedno – żyje.

PS. Małe sprostowanie, to wciąż moje słowa, ale pisane przez proboszcza (który na marginesie śle Wam pozdrowienia). Pewnie teraz Wasze zaciekawienie wzrosło i zadajecie sobie pytanie: czemu nie pisze sam? Co do licha się tam wydarzyło?

Spieszę z wyjaśnieniami.

Tak więc, gdy z całym impetem runąłem na ziemię, poczułem przeszywający ból, który rozchodził się po całym ciele. Napastnik podniósł mnie z zmieni i zadał kolejny cios w brzuch. Jestem słaby, nie przepadam za siłownią. A nawet gdyby było inaczej byłem unieruchomiony, wycieńczony. Po chwili on opowiedział mi historię, która olśniła mnie i poskładała wszystkie puzzle w całą układankę. Kiedyś, na samym początku mojej drogi jako kapłana w konfesjonale spotkał mnie bardzo ciężki przypadek. Nie mogłem dać rozgrzeszenia. Męczyło mnie to dniami i nocami. Sprawiło nawet, że zacząłem zastanawiać się czy to wszystko ma sens, czy ja jako ksiądz mam sens. Uporałem się z tym, korzystając z doświadczenia innych księży, dużo z nimi rozmawiałem i przetrawiłem to, że jak wszystko kapłaństwo też ma swoje gorsze strony. Historia ta inaczej potoczyła się u Jarka. Bo tak nazywa się mój prześladowca. Wykrzyczał mi w twarz, że przeze mnie stracił miłość swojego życia, że stracił wszystko co tak bardzo kochał. Wyładował na mnie cząstkę swojej złości, która zbierała się w nim od tak dawna. Wcale nie musiał, doskonale znam ból utraty kogoś kogo się kocha. Siedząc na tym krześle, słuchałem tego co do mnie mówi. W końcu mu przerwałem: „Przepraszam. Wiesz co zrobiłeś, nie mogłem inaczej”. Kucnął przy mnie i zaszklonymi oczyma spojrzał na mnie. Nie wiem jak to się stało, że przyjechała policja, zabrała Jarka. Ja pojechałem na pogotowie, okazało się, że mam złamaną rękę z przemieszczeniem.

Nie wiem, jak podsumować to całe zdarzenie. Przez te parę miesięcy moje życie nabrało ciemnych barw. Był to ciężki okres w moim życiu jednak uważam, że bardzo potrzebny. Czasem, żeby wyszło słońce najpierw musi spać deszcz, w moim przypadku ulewa z piorunami.

Trzymajcie się ciepło

Wasz Wiejski Ksiądz <3


Ps. Jutro lecę do Hiszpanii. Troszkę odpocząć, złapać słońca. Przemyśleć. Może kiedyś tu wrócę.

Ps.2 Dołączam zdjęcie z mojego spaceru. Pięknie tu!


Bibliografia zdjęć:
Google grafika 


Komentarze